poniedziałek, 4 stycznia 2016

BLW, czyli metoda rozszerzania diety czy zabawa jedzeniem? Moje podsumowanie 2015 roku!




Ubiegły rok rozpoczął się wielkim oczekiwaniem! Oczekiwaniem na wówczas tak naprawdę nieznane... w końcu 25.01.2015 roku o godzinie 07:40 ujrzeliśmy naszego pierworodnego! Chwile szczęścia, które ciężko opisać. W tamtym momencie łzy leciały jak oszalałe ze szczęścia, ale nadal nie wiedziałam czego się mogę spodziewać i jak moje życie będzie wyglądało :)

Po powrocie do domu czas zaczął lecieć jak zwariowany, dzień za dniem tydzień za tygodniem! Franek zmieniał się i uczył się nowych rzeczy... To niesamowite jak dziecko w pierwszym roku życia szybko się zmienia!

Pierwsze 6 miesięcy Franek żył o samym cycu i chyba nie było mu z tym źle :D W między czasie szukałam alternatywy do standardowego "łyżeczkowo-papkowego" rozszerzania diety. I jaka moja radość była ogromna kiedy to odnalazła Baby Led Weaning i zrozumiałam, że nie jestem "skazana" na to czego nie uznaję, czyli karmienie łyżeczką. Oczywiście każdy ma swoje zdanie na ten temat i każdy ma do niego absolutne prawo, którego ja nie podważam! Nie mniej jednak radość moja sięgnęła tak zwanego zenitu i postanowiłam, że zanim zacznie się nowy etap w życiu Franka ja dowiem się wszystkiego czego będę w stanie się dowiedzieć. Dokształcanie zaczęłam od podstawy czyli książki Gill Rapley i Tracy Murkett "Bobas Lubi Wybór". Z niej dowiedziałam się podstaw, zacząwszy od tego czym jest BLW kończywszy na tym czym jest krztuszenie i jaka jest różnica pomiędzy nim, a dławieniem. Jestem zdania, że każdy rodzic mający w zamiarze rozszerzanie diety właśnie tą metodą powinien się zaznajomić z jej treścią.

Nadszedł magiczny czas, kiedy to Franek skończył 6 miesięcy. Siedział stabilnie sam więc mogliśmy się zmierzyć ze smakowaniem nowości... Zaczęliśmy standardowo od gotowanych warzyw pokrojonych w słupki. Po próbowaniu kolejnych warzyw, zaczął się etap eksperymentowania bardziej złożonych potraw. Różnego rodzaju placki warzywne, wytrawne muffiny jak i coś "dla osłody" czyli ciasteczka owsiane czy biszkopciki typu home made :)

Nie powiem początki były różne, często sporo lądowało na ziemi, a mało co w buzi. Bałagan jest troszkę nieodzownym elementem BLW. Jednak powiedzmy sobie szczerze, czy przy karmieniu łyżeczką nie ma bałaganu? Nie ma brudnych śliniaków, ubrudzonych buziek? Oczywiście, że są! Trzeba tylko zdecydować, czy będzie nam to odpowiadało, aby dziecko samo kontrolowało ilość zjedzonych pokarmów. Mnie to w ogóle nie przeszkadzało. Nie bałam się, że Franek będzie "chodził" głodny, bo zawsze dojadł cyca :)


Wracając do meritum BLW jest metodą rozszerzania diety czy zabawą jedzeniem? 
Dziecko nie bawi się jedzeniem. Dziecko eksperymentuje, sprawdza konsystencję poprzez dotyk.
Musi sprawdzić jak poszczególne produkty się zachowują poprzez dotyk. Banana zgniecie pewnie bez problemu, za to z jabłkiem nie pójdzie tak łatwo. Rzucanie jedzenia poza stolik nie jest oznaką braku szacunku czy zabawy tylko sprawdzanie jak szybko dany produkt spadnie i jaki wyda dźwięk. Z racji tego, że nie mogłam i pewnie nigdy się nie przemogę do karmienia dziecka łyżeczką Franek je samodzielnie na tyle ile pozwala mu aktualny rozwój. Na początku mało co trafiło do brzuszka, a teraz mało co zostaje na stoliku, a już tym bardziej na podłodze :)! To co zauważyłam - zdarza mu się rzucić jedzeniem, ale obserwując go z boku widzę, że zrzucając kawałek placka czy kulkę z kaszy bacznie obserwuje co się z tym stanie. Tzn z jaką prędkością spadnie, jaki będzie dźwięk kiedy uderzy o podłogę. Pozwalam na to bez wahania, dlaczego? Po prostu chcę dać możliwość dziecku sprawdzenia wszystkiego czego chce sprawdzić sam! Jak chyba większość marnować jedzenia nie lubię, ale z tego co się orientuję to jeżeli dziecko nie zje "papki" to trzeba wyrzucić bo raczej nie będzie się nadawać do ponownego podania. Żeby była jasność podkreślę to raz jeszcze. Nie neguję dzieci karmionych przez rodziców łyżeczką, choć sama nie zdecydowałabym się na takie rozszerzanie diety. Głównie ze względów na to, że dziecko jedzące samodzielnie choćby rączkami poznaje uczucie sytości. Ale oczywiście każdy rodzic indywidualnie ocenia możliwości swojego dziecka i decyduje jak dietę będzie rozszerzać. Uważam tylko, że warto spróbować. Polecam to każdemu dlatego, że daje możliwość obserwacji jak rozwijają się umiejętności dziecka w tym temacie. Jak sobie przypomnę pierwsze dni kiedy Franek próbował coś zjeść, a teraz kiedy zajada i rzadko kiedy coś zostaje to jest niesamowite! Choćby dzisiaj próbowaliśmy uczyć się jedzenia łyżeczką! Początki trudne jak każdy, ale pewnie za jakąś chwilę będzie wcinał :]

Pamiętajcie Kochani!!
Wszystko zależy od naszej interpretacji danych zjawisk :-)

Z Noworocznym pozdrowieniem
Franek i jego osobista Mama :]











































Tak właśnie minął pokrótce Nasz 2015 rok... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz