Dzieciństwo? Z czym Wam się kojarzy?? Mi z beztroską, nauką przez zabawę, bieganiem za piłką, skakanką i z możliwościami jakie stwarzali mi rodzice.
Do dzisiaj pamiętam jak z Bratem wstawiliśmy pranie żeby Mamusia miała mniej do zrobienia po pracy (ale jak to w starych pralkach- nie potrafiliśmy włączyć wirowania). O zgrozo znaleźliśmy w schowku wirówkę! Dzisiaj sobie myślę, że będąc na miejscu moich rodziców to chyba bym nam dupy przetrzepała! Ów wirówka była pozbawiona zabezpieczenia!!! Jezu, ja miałam wtedy jakieś 6 może 7 lat. Brat aż rok starszy!
Bądź co bądź pościel wyprana (szkoda, że zapomnieliśmy o płynie do płukania :)). Dzielnie powiesiliśmy na strychu (pominę fakt, że trochę słabo odwirowaliśmy i zalał się przy tym cały strych). Rodzice wrócili z pracy. Pochwalili i podziękowali za pomoc! Jak poszliśmy spać posprzątali strych, pościel wyprali z użyciem proszku i płynu do płukania rozwiesili jeszcze raz. My chcieliśmy dobrze! Mama o tym, że prała pościel wtedy jeszcze raz powiedziała mi po kilku dłuuugich latach! Do dzisiaj wspominam to z łezką w oku :]
Co jeszcze utknęło mi w pamięci? Kluski, kluski lepione z Mamą lub z Babcią! Boże najsłodszy toż te nasze kluski po 100 razy lądowały na ziemi, były już siwo czarno granatowe :) Ale oczywiście zawsze były gotowane! Dobrze, że u Babci był pies i jemu nie przeszkadzało, że kluski nam spadały, a my mieliśmy radochę, że to dzięki Nam Dragon dostał pyszny obiadek :D
Żałuję jednego tego, że te 20 lat temu nie było takich możliwości jak dziś. Aparatów tak mocno dostępnych. Cieszę się, że dzisiaj mam możliwość upamiętniania wyczynów Naszego Franka. Pewnie za kilka/kilkanaście lat ciężko w pewne rzeczy byłoby mu uwierzyć.
Do czego dążę?
Do tego byśmy nie zapominali co w dzieciństwie jest najważniejsze! Te chwile są jeden jedyny raz. Nigdy więcej się nie powtórzą. Dajmy więc szansę i sobie i naszym dzieciom nauczyć się wszystkiego na miarę ich możliwości.
Obserwując otoczenie bliższe i dalsze często mam wrażenie, że my już z perspektywy rodzica boimy się bałaganu, a raczej jego sprzątania. Nasze dzieci też muszą mieć szansę nauczyć się jak żyć. Nauczyć się samodzielności.
Niektórym bardzo przeszkadza, że rozszerzanie diety odbywa się za pomocą rąk! Nic bardziej mylnego! To ręce w pierwszych miesiącach życia są swoistym nauczycielem naszego dziecka. To dzięki dotykowi dziecko uczy się konsystencji, chwytania. Może zbyt elegancko nie wygląda jedzenie rękoma, ale na Boga siedmio czy ośmiomiesięczne dziecko samodzielnie spożywające posiłek nie będzie używało noża i widelca! Cieszmy się wspólnymi chwilami przy obiedzie całą rodziną. Dzisiaj już wszyscy zapominają o celebrowaniu tych chwil...
Tak jak Zuzia dobrze zauważyła, dzieci, które nie mają możliwości poznania konsystencji tego czego kosztują są często w późniejszym czasie mniej skłonne i chętne do poznawania nowości. Każdy samodzielny posiłek pozwala dziecku nauczyć się nowych kształtów, nauczyć się tego, że jeden produkt łatwiej zgniecie biorąc do rączki inny już trudniej. Sztućce wiadomo są istotnym elementem (ale jak dla mnie późniejszego savoir-vivre) i warto go włączać do posiłków kiedy widzimy, że dziecko dopomina się, że chce jeść jak dorosły. Zapewniam da Wam znać. Dziecko jest bardzo inteligentną istotą i wystarczy wsłuchać się w jego potrzeby, a będziemy dobrze wiedzieć czego mu potrzeba!
Jak moja szwagierka zobaczyła relacje ze spotkania Franusia z bieluchem i bananami zapytała tylko: "Kim jesteś? i co zrobiłaś z Pauliną?" (Nina pozdrawiam Cię serdecznie :*)
Tak tak jeszcze rok temu nie przypuszczałabym, że moje życie będzie wyglądało tak jak wygląda. Nawet Męzu mój kiedyś skwitował, że jest zaskoczony jak ja wyluzowałam i że nie spodziewał się, że aż taką radość da mi macierzyństwo. Nie pomyślałabym, że to Franek będzie nadawał rytm każdego ranka, że to nasze rozszerzanie diety przyniesie tyle radości co i bałaganu. Ja polecam spróbować. Wiadomo każde dziecko jest inne i nie każdemu ten sposób będzie pasował, jednak uważam, że warto!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz